04 czerwca 2013

Wspaniały prezent



Szycioszał trwa. 
Tymczasem koleżanka z pracy, która przed laty sama szyła, obdarowała mnie całym pudłem czasopism z wykrojami. 
Łał! Uśmiech nie znika z mojej buzi od wczoraj - to najwspanialszy prezent, jaki Nici (z) Szycia mogła otrzymać.
Jeszcze raz dziękuję Ci Izo, moja dobra duszyczko :-)


Już nie mogę się doczekać by wszystkie je przejrzeć od okładki do okładki!

Pozdrawiam!
Nici

Torebka kopertówka DIY

 

Sukienka już prawie była gotowa, dzień ślubu przyjaciółki szybko się zbliżał, trzeba więc było pomyśleć o dodatkach.
  Do sukienki dodałam wąski czarny pasek, aby podkreślić talię i kolorystycznie połączyć coś z butami (czarne klasyczne szpilki na platformie), biżuterię wybrałam już znacznie wcześniej - obowiązkowo to miały być moje ulubione perły, zresztą na taką okazję pasujące idealnie.
  Przydałaby się jeszcze jakaś torebka, żeby zabrać ze sobą  na przyjęcie kilka drobiazgów. Na stanie nic takiego nie posiadałam, czasu na poszukiwania nie było, więc postanowiłam, że coś prostego to i sama wykombinuję. Tkaniny na sukienkę kupiłam za dużo, bo aż 2 metry, został więc całkiem sporych rozmiarów pas tkaniny.  Dlaczego więc nie wykorzystać jej i nie zrobić kopertówki DIY z tym samym wzorem? W końcu całkiem modny jest ostatnio total look.
 Jak Nici pomyślała tak i zrobiła, chociaż nockę jedną musiała zarwać, żeby owy plan zrealizować.
Tkanina już wybrana, czas na podszewkę. Wyszperałam w szafie starą, już nieco sfatygowaną sukienkę z satyny w niebieskim kolorze. Powinna pasować. 
W tej samej szafie na dnie leżała porwana torba z eko-skóry, którą żal mi było wyrzucić, bo przecież może się do czegoś przydać. MMŻ powiedziałby, że chomikuję, ale tym razem naprawdę torba się przydała - wymontowałam z niej dwa zapięcia na magnes.
Fajny byłby też uchwyt, czy też taki paseczek na nadgarstek - uszyłam krótki tunelik, do środka wciągnęłam starą sznurówkę - voila! jest :-)
Problem miałam tylko z usztywnieniem torebki. Musiałam znaleźć coś, co da się przeszyć, a co będzie na tyle sztywne, by trzymać kształt torebki. Fizelina odpadła już w przedbiegach - za cienka, w okolicy grubszej nie mają. Sztywnika krawieckiego też nie można kupić w pobliskiej pasmanterii, w sklepie z tkaninami ta sama historia. 
Koleżanki z pracy podpowiedziały mi tekturkę, ale obawiałam się, że np. zawilgotnieje i się pomarszczy, albo w ogóle będzie kiepsko się układać.
 Był tez pomysł z okładkami z teczek na dokumenty - nie posiadałam potrzebnej ilości. 
Kolejny pomysł to pianka pod panele - nie sprzedają niestety na sztuki, a po remoncie domu nic nie zostało.
Wreszcie zaszłam do osiedlowego "Chińskiego Centrum Mody" w poszukiwaniu czegoś spełniającego kryteria usztywnienia i .... tak! jest! znalazłam!
 Mata pod talerze na stół: z jednej strony cerata, z drugiej sylikonowa pianka. 
Dostatecznie sztywna i ta zawrotna cena - złotówka!
To do dzieła! Rozmiar maty był idealny, wystarczyła jedna, złożona na trzy części.
Matę odrysowałam na podszewce i tkaninie właściwej, dodając po 1 cm z każdej strony zapasu na szew. Obie części zaprasowałam wzdłuż linii szwów, tak by móc ją założyć pod matę i na matę (jak to zrobić widać w dolnej  części zdjęcia). Całość przeszyłam na maszynie wzdłuż każdej z krawędzi. Dodałam pasek i zapięcia.

Zdjęcie z procesu szycia - niestety nie powala jakością, późno już było.


Na stole leży kolejno: tkanina właściwa, mata stanowiąca usztywnienie i podszewka.  Wszystko razem składam, zaprasowuje, spinam szpilkami i przeszywam maszyną tuż przy brzegu kopertówki.




 



Prasowałam podszewkę przed wszyciem, jednak po kilku godzinach użytkowania wygląda tak ;-/





 Pozdrawiam i do kolejnego postu!

Nici




03 czerwca 2013

Burda 8/2012, sukienka nr 133 z drobnymi przeróbkami



Przedstawiam Wam mój sukienkowy debiut. 
  Nie ukrywam, trochu się przy nim napracowałam. Rękawki wszywałam 4 razy (!), i już zaczynałam powoli tracić nadzieję, bo czasu było mało, kreacja miała być gotowa na najbliższy weekend, a tu taki rękawkowy klops. 
Gdyby nie O-rety!, która zechciała mi pomóc (za co z całych sił jej dziękuję!) to pewnie owe nieszczęsne rękawy sterczałyby dalej tak nieporadnie i wywoływały moje niezadowolenie za każdym razem, gdy zerkałabym w lustro, mając na sobie tę sukienkę. Co bym nie robiła, wredoty małe nie opadały ładnie wzdłuż ramion, tylko sterczały poziomo niczym naramienniki bohatera  gry RPG.
   Miałam wykrój, ale nie miałam burdowego opisu do tej sukienki i szyłam trochę na czuja. 
Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że te rękawki nieszczęsne sterczą mi tak brzydko, bo są powszywane do góry nogami! 
Dzięki jednak O-rety!, która wysłała mi zdjęcie opisu Burdy do tego wykroju zorientowałam się po punktach stycznych, że coś jest nie tak i za ostatnim razem rękawki zostały wszyte we właściwy sposób. 
  Wprowadziłam kilka zmian do tego modelu. Przede wszystkim pozbyłam się jednego cięcia (jak to zrobić pokazała Marchewkowa, o tu) żeby zachować wzór tkaniny. Sukienka także w mojej wersji nie ma podszewki, zdecydowałam się na odszycia. Suwak wszyłam po środku pleców. Dół z kolei, ponieważ nie bardzo widziało mi się marszczenie, tak jak  jest to w oryginale, postanowiłam zrobić na zakładki. 
To prostokąt tkaniny poskładany metodą "jedna zakładka do środka, jedna na zewnątrz".

Oto efekt końcowy: 








Całus dla fotografa

Groźna mina Nici



     



Trochę wygibasów

"To teraz zapozuj jakoś!"



A to wykonana przeze mnie kopertówka.
Recycling starej torby + resztka tkaniny przeznaczonej na sukienkę.
Tak, ta paniusia będzie bohaterką kolejnego postu!






Pozdrawiam i do kolejnego postu!
Nici